Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2010

Wyniki matur...

...a ja wcale nie czuję się jakoś inaczej. Jestem już oficjalnie dojrzała - chyba właśnie to oznacza ten dokument z szumnym napisem: RZECZPOSPOLITA POLSKA ŚWIADECTWO DOJRZAŁOŚCI Chyba trzeba być osobą naprawdę dojrzałą, żeby rozszyfrować, gdzie co jest. W końcu dokonałam odkrycia - po lewej stronie były wyniki z matur ustnych, a po prawej z pisemnych. Nie mam pojęcia, kto wymyślił taki układ, ale naprawdę można się pogubić. Oczywiście nie obeszło się też bez wyklinania mojego polonisty. Jeśli kiedykolwiek powiem, że był dobrym nauczycielem, błagam, zabijcie mnie. Głośno, przed wychowawczynią, historykiem i pedagogiem szkolnym, oznajmiłam, że powinnam go spalić na stosie. A to wszystko dlatego, że... miałam za dobry wynik. Biorąc pod uwagę ocenę, jaką chciał mi wystawić na zakończenie szkoły, powinnam zdać maturę na 29%. A skończyło się na surrealistycznym wyniku - 51% z podstawowego i 70% z rozszerzonego. Nie mogłabym też nie wspomnieć o matematyce. Królowej Nauk i pogromie humanistów

"Oskarżony Pluszowy M." - Clifford Chase

Obraz
Ciężko mi określić, co sądzę o tej książce. Już od pierwszych słów naszło mnie skojarzenie z "Procesem" Kafki. Równie groteskowy i irracjonalny, jednak w przeciwieństwie do "Procesu", miś wie bardzo dokładnie, o co został oskarżony. 9678 idiotycznych zarzutów, na świadków oskarżenia byli powołani m. in. Jan Apostoł i Wyrocznia Delfijska. Winkie (czyli nasz bohater) wybrał sobie jako obrońcę adwokata o, jakże wiele mówiącym, nazwisku Niewygrał. Proces jest przeplatany wspomnieniami Winkiego. Poznajemy historię jego życia. Potem dochodzi do aresztowania i wytoczenia tysięcy zarzutów, których część wyklucza się nawzajem. Jednym z ciekawszych świadków (oprócz Jana cytującego tekst Apokalipsy) jest dwudziestokilkuletnia dziewczyna, która opowiada, jak to pracowała przed stoma laty w hotelu, gdzie Winkie zmuszał chłopca do sodomii. Historia jest dziwna. Z wielkimi problemami przebrnęłam przez nią. Zaczęło robić się ciekawie dopiero od momentu porwania Małej Winkie, czyli

"Dzikuska" - Irena Zarzycka

Obraz
- Mnie żal panny Janeczki... Jej musi być przykro, że jej nikt naprawdę nie kocha, bo z tych słodkich słówek i bujania panów, to nic nie ma... Więc złości się, że nie ma dla kogo żyć... - Moja Ituśko... tą drogą miłości nikt nie szuka. Każdy człowiek ma przeznaczone szczęście, na które czeka z tęsknotą i nieraz bardzo długo... Ale czekać trzeba cierpliwie i ufać, że przyjść musi... Kto chce wyrwać losowi część nie dla siebie przeznaczoną, źle czyni. Kradzione szczęście mści się prędzej czy później, zostawiając tylko posmak goryczy. Każda kartka w innym miejscu, rozrzucone luźno na poduszce, ledwie 160 stron. W tym niewielkim egzemplarzu została zawarta kwintesencja wczesno dwudziestowiecznego polskiego romansu. Jest to historia zabawna, wzruszająca, od której nie sposób się oderwać. Ita wychowywała się bez matki. Bracia traktowali ją pobłażliwie, ojciec się nią nie interesował. W wieku piętnastu lat była rozpuszczoną dziewczyną, której nic nie było w stanie ujarzmić. Jedyny brat, który

"Homo bimbrownikus" - Andrzej Pilipiuk

Obraz
- To jakieś takie dziwne donos na policjanta pisać... Bez sensu. (...) Wklepiemy im i tyle. - Jesteś nadmiernie agresywny - wytknął mu kozak. - Wcale nie jestem agresywny - obraził się egzorcysta. - Ja tylko czasem po prostu mam ochotę komuś przypierdolić. Staż Pilipiuka w świecie polskiej fantastyki jest już długi. Wędrowycz stał się ikoną, jego znakiem rozpoznawczym. Kilka tomów opowiadań, mgliste wzmianki w innych utworach... Kiedyś mogłam się w tym zaczytywać. Zaśmiewałam się do łez, czytając o perypetiach egzorcysty i jego przyjaciół. Jednak ostatnio sobie uświadomiłam, że wyrosłam z Pilipiuka. Teraz, gdy czytałam "Homo bimbrownikusa", miałam ochotę płakać z bólu, ponieważ nie byłam w stanie przebrnąć przez książkę. Książka składa się z trzech opowiadań i powieści, czy też może długiego opowiadania. Szczerze mówiąc, nie znalazłam w niej nic przykuwającego uwagę. Powtarza się tutaj wiele schematów używanych przez autora w innych książkach. Doszłam do ponurego wniosku, że

Enneagram.

Wśród natłoku nudy w dniu dzisiejszym postanowiłam sobie po raz kolejny zrobić test na osobowość. Robiłam go już kiedyś, jednak zupełnie zapomniałam, co mi wyszło. Strona Enneagram.pl ułatwiła mi "przypomnienie sobie". A może po prostu chciałam sprawdzić, co się zmieniło w ciągu tych niecałych dwóch lat. Okazało się, że typ pozostał mi ten sam, czyli 4w3. A oto opis (zgadzam się z właściwie wszystkim, no, może pomijając wzmiankę o złym guście i to, że czuję się komfortowo w wyrażaniu własnych uczuć - z tym bym się kłóciła): Czwórka w skrócie Tragiczny romantyk, ma bardzo wrażliwe odczucia i emocje, jest wrażliwy, czuły, spostrzegawczy. Jak postępować ze mną praw mi dużo komplementów. Wiele dla mnie znaczą wspieraj mnie jako przyjaciel i partner. Pomóż mi kochać i doceniać siebie szanuj mnie za mój wyjątkowy dar widzenia i moją intuicję mimo, że nie zawsze lubię gdy się mnie pociesza gdy mam melancholijny nastrój, to jednak ktoś mógłby mnie trochę rozweselić nie mów

"Muzeum Niewinności" - Orhan Pamuk

Obraz
Jest to książka o miłości w kraju islamskim, gdzie miłość jest czymś innym niż na Zachodzie. Na piątej stronie kochankowie uprawiają seks, ale przez kolejne pięćset drogo za to płacą... Orhan Pamuk ...Z tymi słowami wzięłam się za czytanie książki. Uwielbiam przedstawienia innych kultur, coś, co pomoże mi je zrozumieć lub chociaż ogarnąć. Tego się spodziewałam po "Muzeum Niewinności". Niestety poczułam się okłamana przez autora. Nie, żebym czepiała się szczegółów, ale nie dość, że kochankowie uprawiali seks na stronie siódmej a nie piątej, to przez kolejne pięćset wcale nie czułam, żeby drogo za to płacili. Ale po kolei... Kemal miał trzydzieści lat i był bardzo bogaty. Jakiś czas przed swoimi zaręczynami z Sibel poznał Füsun. Chociaż słowo "poznał" tutaj nie pasuje, ponieważ byli dalekimi kuzynami i bawili się razem w dzieciństwie. Gdy kupował ukochanej torebkę, doznał nagłego oświecenia. Füsun akurat przygotowywała się do egzaminów na studia, więc zapropono

Kannazuki no Miko - Tetsuya Yanagisawa (2004)

Obraz
Nigdy nie byłam szczególną fanką anime. Co prawda je lubiłam, miło się siedziało przed komputerem oglądając 200 odcinków "Czarodziejki z Księżyca" pod rząd, a potem "Króla Szamanów", to bardzo dobrze odmóżdżało i relaksowało. "Kapłanki Przeklętych Dni" pojawiły się w moim życiu przypadkiem, gdy weszłam na stronę Empiku, a tam wielkimi literami było napisane, że jest promocja anime już od 9,9 0. Lubię promocje. Przejrzałam to, co mieli do zaoferowania i zaintrygowały mnie dwa tytuły. Po obejrzeniu na YouTube fragmentów odcinków zdecydowałam, że kupię "Kapłanki". Szczególnie z tego powodu, że opowiadało o miłości dwóch dziewcząt, bynajmniej nie platonicznej. I może też dlatego, że miało tylko 12 odcinków. Nie znam się na anime, nie mogę opowiadać o tym, jaka była kreska, rysunki, krajobrazy... W tym momencie chodzi wyłącznie o to, jak ja odebrałam całe anime. W myślach porównywałam "Kapłanki" do "Czarodziejki z Księżyca". Chcia

"Kobieta i mężczyźni" - Manuela Gretkowska

Obraz
Dzień dobry! Tu Alina i Emilka. Dzisiaj opowiemy Wam o ostatniej przeczytanej przeze mnie książce. Klara jest utalentowanym chirurgiem, który szuka swojej drogi w życiu. Pewnego dnia postanawia rzucić karierę chirurga na rzecz akupunkturzystki, co nie spotyka się ze zrozumieniem przyjaciół, szczególnie męża jej przyjaciółki Joanny, prawniczki. Widzimy życie Klary od momentu, kiedy jest na studiach i ma romans z profesorem. Zaraz potem umiera jej matka, a osamotniona kobieta postanawia wyjechać do Chin, na stypendium. Chcąc sprzedać mieszkanie, poznaje Jacka, swojego późniejszego męża. Mijają lata, które zaznaczone są poszczególnymi rozdziałami. Klara i Jacek są szczęśliwi w małżeństwie, odnoszą sukcesy zawodowe do momentu, w którym Jacek podejmuje się nowatorskiego przedsięwzięcia, a jego firma plajtuje. Wpada wtedy w głęboką depresję. Szuka samotności, a swojej chorobie nadaje głębsze znaczenie, uważając, że tylko on może zrozumieć, co się z nim dzieje, mimo iż objawy są podręcznikowe

Wyprawa w świat w poszukiwaniu Internetu...

Wczoraj, po ciężkim dniu pracy wróciłam do domu około północy. Dla chwili wytchnienia chciałam usiąść przed komputerem, poczytać nowości na Waszych blogach, znaleźć znajomego na Facebooku... Właśnie, muszę to w końcu zrobić. No, ale Internetu nie było. Niewzruszona poszłam spać, myśląc, że rano już będzie. A tu figa! Po kilku godzinach męczenia się, skończyłam czytać Gretkowską, popisałam sobie różne rzeczy, obejrzałam dwa odcinki serialu, spakowałam się i wyjechałam... w poszukiwaniu Internetu, którego u mnie w domu ma nie być aż do poniedziałku. Zabiłoby mnie to, więc moja ucieczka była w pełni zrozumiała. Pojechałam do babci. I w tym momencie będę układała w głowie recenzję przeczytanej dzisiaj książki, a jutro wieczorem powinna się pojawić. O ile tutaj nie padnie Internet. Wtedy się chyba zabiję... To już mnie przerośnie. Miłego weekendu!

"Japońska parasolka" - Rani Manicka

Obraz
Z twórczością tej autorki spotkałam się po raz pierwszy bardzo dawno temu. To były wakacje, które spędzałam z kuzynką u babci na wsi. Z pewnością było to przed rokiem 2006. Uznajmy, że działo się to w wakacje 2005... Była to miłość od pierwszego wejrzenia. W tamte wakacje przeczytałam ją dwa razy, a potem ją pożyczyłam (siedziała u mnie dwa lata, przez parę miesięcy miałam dwa egzemplarze w domu). W ten oto sposób zetknęłam się z moją ulubioną książką, "Matką Ryżu". Następnie pojawiło się "Dotknięcie ziemi", a w tym roku, dokładnie w moje urodziny, wyszła najnowsza powieść - "Japońska parasolka". Jest to historia inna niż opisywane wcześniej przez Rani Manicką. A może nie tyle inna, co napisana nowym stylem. Wcześniej autorka pisała raczej w formie pierwszoosobowej, a każda z postaci miała swoje określone miejsca, w których się wypowiadała. W ten sposób historia była bardzo barwna, pokazywana oczami różnych osób. W "Japońskiej parasolce" narracja

"Wichrowe Wzgórza" - Emily Brontë

Obraz
Zapraszam na pierwszą recenzję mojego autorstwa przedstawioną na tym blogu: "Wichrowe wzgórza" są opowieścią o niszczącej sile namiętności. Te słowa znajdują się w niemal każdym opisie powieści. Czy się z tym zgadzam, powiem za chwilę... Książka leżała w głębi mojej szafy przez kilka lat. Z racji jej popularności, chciałam ją przeczytać, jednak zawsze miałam coś, co przyciągało mnie do siebie bardziej. W końcu w okolicach Bożego Narodzenia zaczęłam ją czytać. Szło mi bardzo ciężko. Denerwowałam się, znienawidziłam Katarzynę, której charakter mnie co najmniej denerwował . Nie mogłam jej po prostu przebrnąć, a wszędzie widziałam tylko "ochy i achy". Niedawno wróciłam do "Wichrowych wzgórz", zaczynając je od miejsca, w którym skończyłam. Sprawiało mi to niemały kłopot, ponieważ nie pamiętałam już, kto jest w niej kim. Owego wieczoru przeczytałam jeden rozdział. Miał on może trzy albo cztery strony. Śmiechu warte. Ale na szczęście dzięki niemu mi się rozjaśn

Ebooki.

Śledztwo, o którym wspominałam niedawno, zostało zakończone pomyślnie. Nie jest to wątek istotny, jednak uznałam, że należałoby o nim wspomnieć. W tym momencie chciałam się porozczulać nad bardzo poważnym problemem, jakim są eBooki. Ile osób, tyle zdań na temat tego, czy eBook to książka, czy też nie. Sama mam z tym niemały kłopot, ponieważ, oczywiście, wolę książki papierowe, ale jednak czasem się zdarza, że wersji papierowej nie mam pod ręką, a bardzo chcę coś przeczytać. Moi znajomi wiedzą, że przed pójściem do biblioteki bronię się rękami i nogami. Jestem uparta. Nie i koniec. (W nocy doszłam do wniosku, że jak się zapiszę do biblioteki, to będzie oznaczać, że nie mam już żadnych przyjaciół i stoję na skraju bankructwa). Jednak je czytam. Czasami. W ramach uczciwości postanowiłam, że nie będę pisać recenzji eBooków. Mogę je zaliczyć w poczet przeczytanych książek, ale nie będę ich opiniować. Sama nie do końca rozumiem to postanowienie. Ale się go mocno trzymam. Zastanawia mnie tylk
Stwierdziłam, że natychmiastowo potrzebuję psychiatry. Już drugi dzień bawię się w detektywa. Zniżyłam się nawet do napisania SMSa do jednej persony, której nie znoszę, a która mogłaby mi pomóc. Niestety moje 18 groszy zostało wydane na marne. Błagam, pomocy, lekarza...

Berlin.

Nie rozumiem, dlaczego niektórzy (okay, spora część) ludzie uważają, że wyjazd za granicę na jeden dzień, to idiotyzm. - Nie opłaca się - powiedziała moja koleżanka. - Opłaca, gdybym pojechała na dłużej, wydałabym więcej pieniędzy. Oczywiście nie zrozumiała żartu. Najpierw ostatnia matura, która była moją porażką, a następnie picie miodu pitnego na krakowskim Rynku, żeby to uczcić. Potem szybki masz z moim komitetem pożegnalnym na Dworzec, żeby móc spędzić pięć godzin w pociągu do Warszawy. Ledwie dotarłam do Stolicy, musiałam spędzić prawie godzinę we wspaniałym pojeździe ZTM. Po chwili przerwy czekała mnie dziesięciogodzinna podróż autobusem w stronę przewspaniałego Berlina. W ciągu doby spędziłam ponad 17 godzin w podróży. Na szczęście rankiem w sobotę przekroczyłam granicę Polsko-Niemiecką. Serce mi podskoczyło, w brzuchu pojawiły się motylki, a w polu widzenia wiatraki. Wszystko było inaczej. Może dlatego, że czekałam na to od tak wielu lat... Ale się doczekałam. Po jakimś czasie