Recenzje filmowe - Ida (9)

Wcześniej ukazały się recenzje filmów: Gran Torino (1), Bogowie (2), Chłopiec na rowerze (3), Pokłosie (4), Grzechy ojca (5), Operacja Argo (6), Bóg nie umarł (7), Jestem (8)

 Dziś: Ida – Paweł Pawlikowski/2013/Polska

Dokąd idziesz, Ido?

Przed obejrzeniem „Idy” chciałam zobaczyć „Lewiatana” Andrieja Zwiagincewa, by uczciwie porównać te dwa obrazy, ale w końcu zdecydowałam się napisać o „Idzie” niezależnie od rosyjskiego filmu. Ale i tak według mnie „Ida” przegrała z gorzkim, epatującym ludzką zawziętością, chciwością, zakłamaniem i psychicznym okrucieństwem filmem, ukazującym wypaczony system władzy, podległość wiernopoddańczą, gdzie sumienia są zawsze na dnie pełnego worka. „Ida” powinna przegrać, ale przecież wygrała i zdobyła Oskara za najlepszy film nieanglojęzyczny. Jest to moja recenzja, więc mogę tu zamieścić swoje osobiste odczucie: wygrała chyba tylko ze względu na szczególne umocowania reżysera w amerykańskim środowisku filmowym. Dlaczego uważam, że polski film nie zasłużył na tę nagrodę? Bo nie był tak wyrazisty, jak powinien być film oskarowy, niczego też nie udowadniał. Pokazał jedynie kawałek dość oryginalnej historii, z którą główna bohaterka, dziewczyna o imieniu Ida, rozprawiła się po tchórzowsku.
Prawdę o rodzinie pomogła Idzie poznać jej ciotka Wanda - znakomita w tej roli Agata Kulesza. Pokazała i pozwoliła przyjąć prawdę w sposób może dość obcesowy – bo w końcu była to „krwawa Wanda”, stalinowska sędzina, która musiała być „żylasta”, nieugięta, czasem „szybka i wściekła” – ale sposób uczciwy, bez eufemizmów. Przy okazji uświadomiła dziewczynie, że dziewczę wcale nie musi być zakonnicą Anną, że przede wszystkim powinna pamiętać, iż jest żydowską Idą, a nie katolicką Anną, Idą, która ma ciało, piękne włosy, zalotny dołeczek w brodzie, że może się podobać mężczyznom. Co prawda trud ciotki nie poszedł na marne, bo Anna przez „pięć minut” stała się uwodzicielską Idą, a nawet pozwoliła sobie na utratę dziewictwa. Ale na tym koniec, bo nagle do głowy Idy wdziera się przestraszona Anna i zaczyna zadawać swojemu kochankowi krótkie pytania „a co potem?”. Jakby ktokolwiek ze śmiertelników znał odpowiedź na te pytania, zanim zanurzy się w życie. Nieświadomy filozoficznego podstępu chłopak tłumaczy, że może ich czekać ślub, dom, praca, dzieci... Ale Ida drąży temat i ciągle pyta „a co potem?” i kiedy na koniec chłopak odpowiada, że mogą też pojawić się kłopoty, to co robi ta domorosła filozofka? Z powrotem idzie do klasztoru. Jakby tam kłopotów nie było.
Nie, jeśli film dostał Oskara, to ja chcę wierzyć, że to za sprawą kreacji Agaty Kuleszy, tej energicznej, bezpardonowej, palącej jak smok papierosy femme fatale, która równolegle z woltami Idy, przeżywała swój własny dramat. U niej jednak wszystko odbyło się spektakularnej, choć jej czyn nazwałabym raczej wymierzeniem sobie kary niż tchórzostwem.
Och, zdjęcia były świetne. Pawlikowski też trafnie wybrał czarno-białą konwencję realizacji filmu. Słów w scenariuszu było w sam raz, ale mimozowatość i małomówność Idy drażniła. Zdjęcia więc bardzo udane, choć wiele specyficznych ujęć było spowodowanych zapewne tym, by nic „nowocześniejszego” od lat 60. nie weszło w kadr, niż tendencyjnym zamiarem operatora.     
Natomiast montaż dźwięku obrażał moje uszy. Nie ma nic gorszego, oprócz braku puenty w filmie - o czym niejednokrotnie w moich recenzjach już pisałam – od frazy muzycznej nie zbiegającej się z obrazem, gdzie obraz wyprzedza sekwencję muzyczną, i gdzie - gdy on się kończy - trzeba nagle i brutalnie uciąć fragment muzyki. A przecież muzyka wtedy cierpi, a mój zmysł muzyczny doznaje bolesnego zdziwienia i wygląda to tak, jakby  obcięto mi kończynę zanim mnie o tym poinformowano. Fanaberia? Wcale nie. Kto nie wierzy, że można inaczej, niech obejrzy na przykład „Bogów” i chyba „Pożegnanie z Afryką” też będzie dobrym przykładem.
                                                                                           Małgorzata Ciupińska


Ps. Zachowanie Pawlikowskiego na oskarowej gali upewniło mnie w przekonaniu, że „Ida”   m u s i a ł a otrzymać tę nagrodę. Cieszę się z tego jako Polka, ale równocześnie, speszona, spoglądam na lepszych.

Komentarze

  1. Film oglądałam, piękne zdjęcia, muzyka i kreacja Kuleszy. Dźwięk do kitu. Sama fabuła mnie nie zachwyciła, nie chodzi nawet o historię, ale jakieś takie nudne momentami, bez wyrazu. Np. kiedy oglądałam ,,Mandarynki" płakałam i zachwycałam się na przemian, do dzisiaj mam w głowie tę rewelacyjną opowieść wojenną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie przypomniałaś mi, że muszę obejrzeć "Mandarynki". Dzięki i pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Recenzje filmowe - Kiedy Paryż wrze (19)

Alina się obnaża, czyli ekshibicjonizm sieciowy.

Stosik #3